W obliczu wyzwań demograficznych coraz częściej pojawiają się pomysły wprowadzenia rozwiązań podatkowych, które miałyby stymulować wzrost liczby narodzin. Jednym z takich pomysłów jest reaktywacja podatku dla singli, znanego w Polsce jako „bykowe". Czy takie rozwiązanie rzeczywiście mogłoby pomóc w walce z kryzysem demograficznym, czy raczej stanowiłoby kolejne obciążenie dla obywateli? Propozycja przewodniczącego Koła Poselskiego Wolni Republikanie, Marka Jakubiaka, wywołała gorącą dyskusję w przestrzeni publicznej.

Czym jest podatek dla singli?

Podatek dla singli, potocznie znany jako „bykowe", to forma opodatkowania, która ma na celu obciążenie finansowe osób pozostających bez stałego partnera życiowego lub tych, którzy nie mają dzieci. Pomysł ten nie jest nowy i był już stosowany w przeszłości, również w Polsce. W czasach PRL, w latach 1946–1972, single oraz osoby bezdzietne musiały płacić dodatkowy podatek, co miało na celu stymulowanie demografii.

Zobacz także:

Środki z „bykowego" miały służyć wsparciu polityki prorodzinnej oraz budżetowi państwa, ale jednocześnie budziły kontrowersje społeczne. Wprowadzona regulacja była postrzegana przez wielu jako niesprawiedliwa i nieludzka, ponieważ nie uwzględniała osobistych wyborów życiowych obywateli. Temat podatku dla singli od czasu jego zniesienia powraca okresowo w debacie publicznej, szczególnie w kontekście wyzwań demograficznych, przed którymi stoi Polska.

Pomysł ponownego wprowadzenia „bykowego" wzbudził ostatnio dużą kontrowersję, gdy został zaproponowany przez Marka Jakubiaka, przewodniczącego Koła Poselskiego Wolni Republikanie. Jakubiak sugeruje, że podatek ten mógłby stać się skutecznym narzędziem w walce z pogarszającą się sytuacją demograficzną w Polsce, gdzie wskaźnik dzietności należy do najniższych w Europie.

Czy „bykowe" wróci do Polski?

Podatek dla singli to nie tylko polski pomysł. W różnych formach istnieje on w innych krajach europejskich, takich jak Niemcy czy Francja. W Niemczech osoby pozostające w związku małżeńskim mogą liczyć na korzystniejsze rozliczenie podatkowe niż single, co w praktyce przekłada się na pewien rodzaj finansowego obciążenia dla singli. Podobna sytuacja ma miejsce we Francji, gdzie system podatkowy premiuje rodziny z dziećmi poprzez liczne ulgi.

W tych krajach opodatkowanie singli wynika z założenia, że osoby żyjące samotnie ponoszą mniejsze wydatki na codzienne życie, a ich sytuacja finansowa jest bardziej stabilna. Dodatkowo państwo, poprzez politykę podatkową, stara się wspierać rodzinę jako podstawową komórkę społeczną i stymulować wzrost liczby narodzin. Argumentem zwolenników „bykowego" jest również solidarność międzypokoleniowa – osoby bezdzietne nie przyczyniają się bowiem do odtwarzania sił roboczych, które w przyszłości będą wspierać system emerytalny.

W Polsce takie podejście również zdobywa swoich zwolenników. Jednak czy rozwiązanie stosowane za granicą sprawdzi się w rodzimych warunkach? Jak pokazała reakcja społeczna na propozycję Jakubiaka, wielu Polaków odbiera ten pomysł jako niesprawiedliwy i dyskryminujący.

Pomysł Jakubiaka rodzi kontrowersje

Propozycja Marka Jakubiaka wywołała falę oburzenia w przestrzeni publicznej. Single, ale także osoby, które z różnych powodów nie mają dzieci, określają pomysł jako „nieludzki" i „oderwany od rzeczywistości". Wielu z nich zwraca uwagę na fakt, że decyzja o małżeństwie i posiadaniu dzieci jest kwestią osobistą, na którą wpływ ma wiele czynników – od sytuacji ekonomicznej po zdrowotną.

To jest nieludzkie wobec tych osób, które chciałyby, a nie mogą. Czy pan poseł wyobraża sobie, że taka osoba miałaby przedstawić urzędowi skarbowemu zaświadczenie medyczne? Ludzie generalnie powinni mieć prawo wyboru, czy chcą mieć dzieci, czy nie – komentuje oburzona parlamentarzystka Marcelina Zawisza z Partii Razem, cytowana przez portal infor.pl.

Krytycy pomysłu argumentują, że wprowadzenie dodatkowego podatku dla singli lub bezdzietnych może pogłębić podziały społeczne i prowadzić do stygmatyzacji. Uważają, że zamiast karania singli, rząd powinien skupić się na wspieraniu rodzin poprzez realne ułatwienia życia, takie jak rozwój infrastruktury dla dzieci (w tym żłobków i przedszkoli), elastyczne formy zatrudnienia dla rodziców czy podwyższenie zasiłków rodzinnych.

Pozostaje jednak pytanie, czy tego rodzaju regulacja faktycznie zachęciłaby ludzi do zakładania rodzin? Wiele osób wskazuje, że przyczyny niskiej dzietności w Polsce są znacznie bardziej złożone i wymagają szeroko zakrojonych reform systemowych, a nie wprowadzania dodatkowych obciążeń podatkowych dla wybranej grupy społecznej.