Wprowadzenie infrastruktury ładowania przy sklepach spożywczych to odpowiedź na rosnące potrzeby kierowców pojazdów elektrycznych, którzy chcą mieć możliwość ładowania swojego auta podczas codziennych zakupów. Taka wygoda wiąże się jednak z koniecznością stosowania się do nowych zasad, aby każdy użytkownik mógł skorzystać z dostępnych stacji.

Lidl stawia na elektromobilność

Lidl jest jednym z liderów, jeśli chodzi o rozwój infrastruktury ładowania aut elektrycznych w Polsce. Firma ogłosiła ambitny cel - do końca 2025 roku wszystkie sklepy Lidla mają być wyposażone w punkty ładowania pojazdów elektrycznych. Obecnie w całym kraju można już korzystać z ponad 900 takich punktów.

Zobacz także:

Ładowarki Lidla mogą się różnić w zależności od lokalizacji. W niektórych miejscach znajdziecie stacje wyposażone w trzy złącza: AC Typ 2, DC CCS oraz DC CHAdeMO. W innych punktach można spotkać ładowarki z dwoma złączami (DC CCS, DC CHAdeMO), a czasem tylko ze złączem AC Typ 2. Każdy klient może więc wybrać opcję odpowiednią dla swojego pojazdu.

Biedronka łączy siły z Powerdot

Biedronka również nie zostaje w tyle, jeśli chodzi o rozwój elektromobilności. W 2023 roku podpisano umowę z siecią Powerdot, która odpowiada za montaż i obsługę stacji ładowania przy sklepach Biedronki. Już w sierpniu informowano, że funkcjonuje 210 takich punktów, a do końca 2024 roku ma ich powstać aż 500, z czego 300-400 będzie dostępnych dla kierowców jeszcze w tym roku.

Stacje ładowania pod Biedronką są bardzo funkcjonalne — mogą ładować do trzech samochodów jednocześnie i mają moc 120 kW. Dostępne są złącza typu CCS, CHAdeMO oraz AC Typ 2. To z pewnością dobra wiadomość dla wszystkich posiadaczy elektrycznych pojazdów, którzy chętnie zrobią zakupy, ładując jednocześnie swoje auto.

Uwaga na oznaczenia parkingów. Możliwy wysoki mandat

Nowe punkty ładowania samochodów elektrycznych pojawiające się na parkingach Lidla i Biedronki to oczywiście krok w stronę zaspokojenia potrzeb kierowców korzystających z ekologicznego transportu. Niestety, pojawia się też problem nieprawidłowego wykorzystywania miejsc dedykowanych ładowaniu aut. Wielu kierowców samochodów spalinowych wciąż parkuje na tych stanowiskach, nie zważając na oznaczenia. To błąd, który może drogo kosztować.

Miejsca przeznaczone dla samochodów elektrycznych są odpowiednio oznakowane. Spotkacie tam znaki pionowe D-18, D-18a lub D-18b z dodatkowymi tabliczkami, np. "EV" lub "Miejsce przeznaczone wyłącznie dla pojazdów elektrycznych". Dodatkowo, znaki poziome P-18 oraz P-20 (czyli tzw. "koperty") często posiadają oznaczenia "EV" lub "EE". Takie oznakowanie nie pozostawia wątpliwości — te miejsca są dedykowane tylko dla pojazdów na prąd.

Jeśli kierowca samochodu spalinowego zignoruje te oznaczenia i zaparkuje na miejscu przeznaczonym dla elektryka, musi liczyć się z poważnymi konsekwencjami. Mandat może wynosić nawet 3 tysiące złotych, a do tego dochodzi jeden punkt karny. Są to przepisy wynikające z Kodeksu wykroczeń, które mają na celu zapewnienie łatwego dostępu do ładowarek dla kierowców aut elektrycznych.

Mandat również dla kierowców samochodów elektrycznych?

Mandat może grozić nie tylko kierowcom aut spalinowych. Również właściciele pojazdów elektrycznych powinni pamiętać o przestrzeganiu przepisów dotyczących miejsc ładowania. Miejsca te przeznaczone są wyłącznie na czas ładowania pojazdu. Oznacza to, że po zakończeniu ładowania auto powinno zostać przeparkowane, by nie blokować dostępu innym kierowcom, którzy potrzebują energii.

Kierowcy, którzy zostawiają swoje samochody elektryczne na takich stanowiskach po zakończeniu ładowania, również mogą spodziewać się mandatu. Co prawda przepisy te są jeszcze rzadko egzekwowane, ale w teorii każdy kierowca powinien być świadomy tego obowiązku. To nie tylko kwestia przepisów, ale także zwykłej uczciwości wobec innych użytkowników elektrycznej infrastruktury.