O idei sklepów społecznych, wyzwaniach i sukcesach opowiada portalowi story.pl Małgorzata Tomaszewska, rzeczniczka Banku Żywności w Trójmieście, koordynatorka ds. rozwoju sieci współpracy.
Sklepy społeczne to forma pomocy inna niż wszystkie
Sklepy społeczne to nietypowe sklepy. Tutaj zakupy spożywcze mogą zrobić osoby, które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej i materialnej. W przeciwieństwie do innych form pomocy, które polegają m.in. na przekazywaniu potrzebującym gotowych paczek żywnościowych, w sklepach społecznych klienci mogą kupić to, czego aktualnie potrzebują. To szczególnie ważne w obliczu coraz częściej występujących wykluczeń pokarmowych czy alergii, które nie są brane pod uwagę w przypadku gotowych pakunków z jedzeniem. Niemniej to niejedyny powód, dla którego zdecydowano się na taką formę pomocy.
Zobacz także:
Ludzie są tutaj traktowani podmiotowo — zauważa Małgorzata Tomaszewska z Banku Żywności w Trójmieście. — Oddajemy im sprawczość, przez to, że mogą sami sobie wybrać, czego potrzebują. Jeśli dzisiaj ktoś chce mąkę, to weźmie mąkę. Pokazujemy w ten sposób, że ludzie, którzy do nas przychodzą, są ważni i że ich zdanie też się liczy, i liczą się ich potrzeby.
Skąd wziął się pomysł tworzenia sklepów dla potrzebujących?
Wszystko wzięło się z inicjatywy Banku Żywności, organizacji, której celem jest ograniczanie marnowania żywności i przekazywanie jej potrzebującym. Początkowo jej przedstawiciele jeździli po hurtowniach, sklepach, by pozyskać produkty spożywcze, a w 2017 r. stworzyli program pilotażowy sklepu społecznego. Pierwsza placówka oferowała pomoc głównie imigrantom w trudnej sytuacji. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę.
W pierwszym roku wydaliśmy 12 ton żywności, co naprawdę jest ogromną ilością — przekazuje rzeczniczka Banku Żywności. — Po dwóch latach, w 2019 roku, jak już wiedzieliśmy, że to dobrze działa, otworzyliśmy drugi sklep w Gdyni i równocześnie ruszył sklep w Gdańsku. I od tego czasu zaczęła się nasza historia.
W Trójmieście działa i to z dużym powodzeniem osiem sklepów społecznych, ale możliwa jest dalsza ekspansja. W planach jest m.in. stworzenie „mobilnych sklepów”, które dotrą tam, gdzie ludzie nie mają możliwości skorzystania z oferty podobnych miejsc. W tej chwili potrzebujący mogą zajrzeć do dwóch placówek w Gdańsku, dwóch w Gdyni, jednej w Kosakowie, Bolszewie, Wejherowie i Rumi (rozpiska wraz z godzinami otwarcia i adresami znajduje się tutaj). Natomiast w innych częściach kraju sklepy społeczne stworzone z inicjatywy Banku Żywności funkcjonują w Krakowie i Ciechanowie.
Zakupy za punkty. Kto może ubiegać się o pomoc?
W Trójmieście działają dwa typy placówek — w jednej (tzw. interwencyjnej) zakupy może zrobić każda osoba w kryzysie trzy razy do roku. Wystarczy przyjść i wziąć ze sklepowych półek to, czego się aktualnie potrzebuje, za darmo. Nikt o nic nie dopytuje, nikt nie docieka. Z kolei w przypadku kolejnego typu sklepu trzeba posiadać specjalne skierowanie z MOPS-u. Ponadto każda osoba otrzymuje pakiet 200 punktów miesięcznie, którymi niejako płaci za zakupy (w sklepach społecznych nie obowiązuje obrót pieniędzmi).
I w jednym, i drugim sklepie każdy klient jednorazowo może nabyć 2,5 kg produktów spożywczych — po prostu chodzi o to, żeby towaru wystarczyło dla wszystkich. Z kolei punkty są częścią systemu edukacji dietetycznej.
Zdarzały nam się takie sytuacje, że ktoś przychodził i na przykład brał tylko mięso albo same słodycze — wskazuje rzeczniczka Banku Żywności. — Teraz mięso ma u nas 25 punktów za kilogram, a kilogram warzyw to dwa punkty. Chodzi o to, żeby ludzie byli bardziej świadomi, robiąc zakupy, i zwracali uwagę również na to, by jeść zdrowo — wyjaśnia.
Jak sklepy społeczne pozyskują towar? Chodzi o łańcuch niemarnowania
Sklepy społeczne charakteryzują się tym, że żywność, którą pozyskują, to żywność, jaką supermarkety czy dyskonty chcą im oddać. Mowa tutaj głównie o produktach, którym wkrótce skończy się ważność, oraz owocach i warzywach z niewielkimi mankamentami. Ale ważne jest to, by na półki sklepów społecznych trafiał jedynie towar pełnowartościowy, a więc nieprzeterminowany czy zepsuty.
Jeśli my dzisiaj dostajemy z Biedronki rzecz, która ma ważność do jutra, musimy bardzo szybko działać. Musimy taki produkt wydać osobom potrzebującym tego samego dnia. Zdarza się, że owoce czy warzywa zepsują się, więc my musimy to przejrzeć, oddzielić rzeczy, które się nadają od tych, którym ważność przepadła. W ten sposób włączamy się w łańcuch niemarnowania - wyjaśnia Małgorzata Tomaszewska.
Kamieniem milowym dla inicjatywy była ustawa o niemarnowaniu żywności (z 2019 r.). Dzięki niej sklepom zależy bardziej na tym, by jeszcze nadającą się do spożycia żywność przekazać dalej. Teraz bowiem placówki handlowe są kontrolowane i rozliczane z tego, jak dużo jedzenia wyrzucają na śmietnik.
Nie tylko żywność. Rola sklepów społecznych
To, że sklepy społeczne są, działają i powstają kolejne, jest dobrym znakiem, niemniej sam fakt, że istnieje coraz większa potrzeba ich rozwijania, oznacza tyle, że rośnie liczba osób, które znajdują się w trudnej sytuacji materialnej. Małgorzata Tomaszewska podkreśla, że zmienia się też struktura wiekowa klientów sklepów społecznych — jest coraz więcej młodych osób. Jak dodaje rzeczniczka, to z jednej strony przykre, natomiast z drugiej pocieszające, bo młodzi wiedzą już, jak szukać pomocy.
Na przykład niedawno przyszła do nas kobieta, której mąż trafił za kratki, a był jedynym żywicielem rodziny i ona została bez środków do życia — opowiada nasza rozmówczyni. — Kolejna to historia dziewczyny, która uciekła z innego miasta, ukrywa się przed mężem, nie może powiedzieć, gdzie jest, bo się go po prostu boi. Pracuje na czarno i dzięki temu, że mogła przyjść do sklepu społecznego, miała możliwość przeznaczyć swoje pieniądze na to, by stanąć na nogi — dodaje.
W sklepach społecznych potrzebujący mogą otrzymać wsparcie czy uzyskać poradę nie tylko od pracujących tam osób, ale też odwiedzających placówkę. Sklepy te działają niejako jak miejsca spotkań, gdzie ludzie wymieniają się informacjami i pomagają sobie nawzajem.
Jak wesprzeć Bank Żywności? Zacznij od własnej kuchennej szafki
Jak przekazuje Małgorzata Tomaszewska, każdy może wesprzeć działalność Banku Żywności. W każdym momencie można przynieść do sklepu produkty, które są w terminie ważności. Warto zajrzeć do kuchennej szafki i sprawdzić, czy jest tam coś, co po prostu nie schodzi, nie jest używane.
W zeszłym roku zdarzyło nam się tak, że dziewczyna zrobiła zbiórkę w swojej klatce mieszkaniowej, przeszła się po mieszkaniach i powiedziała, że zbiera dla Banku Żywności. I ona miała poczucie, że zrobiła coś fajnego, i dla nas to było super, bo my z kolei dostaliśmy dwie czy trzy siatki jedzenia, które mogliśmy rozdać — przekazuje Małgorzata Tomaszewska. — U nas naprawdę nic się nie zmarnuje — dodaje.