Od września 2025 r. w planie zajęć uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych pojawić się ma nowy przedmiot obowiązkowy. Wskakuje niejako na miejsce wychowania do życia w rodzinie – zajęć, które dotychczas były nieobowiązkowe. Edukacja zdrowotna obejmować ma zagadnienia zdrowia psychicznego, fizycznego, a także kwestie zdrowego odżywiania, profilaktyki, problemu uzależnień oraz edukacji seksualnej. Ostatni zakres tematyczny przyszłego przedmiotu budzi skrajne emocje.

Nowy przedmiot w szkołach. Czego będą uczyć na edukacji zdrowotnej?

Edukacja zdrowotna zastąpi wychowanie do życia w rodzinie, a w planach lekcji pojawić się ma we wrześniu 2025 r. Będzie to przedmiot obowiązkowy, nauczany w klasach IV-VIII szkół podstawowych, a także w klasach I-III szkół ponadpodstawowych, a więc liceów ogólnokształcących, techników i branżowych szkół I stopnia. Ministra edukacji Barbara Nowacka przekonuje, że nad podstawą programową nowego przedmiotu pracuje zespół ekspertów, którego koordynatorem został prof. Zbigniew Izdebski, doświadczony pedagog, seksuolog, nauczyciel akademicki.

Zobacz także:

Ministerstwo Edukacji Narodowej dopiero kończy prace nad projektem podstawy programowej nowego przedmiotu. Szczegóły poznamy na początku listopada, jednak już teraz dyskusje wywołują zapisy, do których dotarł Newsweek. Jak dowiadujemy się z materiału, w zakresie tematycznym obowiązującym na edukacji zdrowotnej znajdą się zagadnienia dotyczące popędu seksualnego czy dojrzewania płciowego. Jak podaje Newsweek: „Uczniowie mają zrozumieć, co to jest popęd seksualny i jakie jest jego źródło i rozmawiać o tym, co oznacza dojrzewanie płciowe i jak się do tych zmian przygotować”, „Szkoła ma przygotować dzieci i młodzież do podejmowania własnych decyzji dotyczących inicjacji seksualnej”. Zakres podstawy programowej obejmować ma również tematykę antykoncepcji, a podczas zajęć uczniowie mają być instruowani, jak korzystać z prezerwatyw.

Ministerialny dokument akcentuje również kwestie asertywności – szkoła ma przygotować dzieci i młodzież do podejmowania własnych decyzji dotyczących inicjacji seksualnej, m.in. nieuleganiu presji otoczenia na zbyt wczesną inicjację. Zmierzy się też z narastającym problemem czerpania wzorców z pornografii. Uświadomi uczniów, np. co to znaczy seksualizacja i jak budować pełne relacje z innym człowiekiem — zaznacza Newsweek.

fot. Louis-Photo/Adobe Stock

Nastroje wokół nowego przedmiotu w szkołach. Edukacja zdrowotna pod ostrzałem

Prof. Zbigniew Izdebski uspokaja i mówi, że poruszane na zajęciach zagadnienia nie będą ingerować w światopogląd uczniów, a dostarczą wiedzy, dzięki której młodzi ludzie nauczą się dokonywać wyborów. Specjalista zaznacza, że zakres tematyczny będzie dostosowany do wieku ucznia, a wśród poruszanych zagadnień znajdą się również prawa człowieka, równość płci, relacji reprodukcji, a także podjęty zostanie temat ryzyka związanego z życiem seksualnym. Seks i seksualność, podkreśla prof. Izdebski, prezentowane będą w sposób pozytywny, z zachowaniem szacunku, empatii i odpowiedzialności.

To jest przełom. Tego się nie udawało przewalczyć od trzydziestu lat [...] Do tej pory uświadamialiśmy uczniów na różnych przedmiotach o tym, co jest zdrowe w kontekście fizycznym, mówiliśmy też o zdrowiu psychicznym. Ale człowiek to również istota seksualna a o tym dotąd szkoła niemal milczała – mówi prof. Izdebski cytowany przez Newsweek. Po latach pracy naukowej spełniły się moje marzenia – dodaje.

Działaniom MEN sprzeciwiają się środowiska konserwatywne. Ordo Iuris ogłosiło już, że zbiera podpisy pod petycją, która mówi o pozostawieniu w podstawie programowej przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie. Organizacja edukację zdrowotną nazywa „antyrodzinną, permisywną edukacją seksualną pod pozorem nauki o zdrowiu”.

Do tej pory rodzic mógł wyrazić sprzeciw wobec udziału swojego dziecka w zajęciach WDŻ. Teraz władza, za pośrednictwem aparatu państwowego, chce odebrać rodzicom prawo do wychowania dzieci według własnych przekonań i to w sferze tak wrażliwej jak seksualność. Jest to niewątpliwie zamach na gwarantowaną konstytucyjnie zasadę pierwszeństwa wychowawczego rodziców – konstatuje mec. Marek Puzio, starszy analityk Instytutu Ordo Iuris.

Natomiast Fundacja Pro–prawo projekt wprowadzenia edukacji zdrowotnej do szkół nazywa „przymusową edukacją seksualną wedle niemieckich standardów”. Ze strony fundacji pojawiają się również głosy mówiące o „śmiertelnym zagrożeniu dla całego naszego społeczeństwa”, a działania MEN prowadzić mają do promocji „rozwiązłości i wulgarności”.