Osiedlowe warzywniaki, choć mają swoich wiernych klientów, powoli odchodzą do lamusa. Wielu z nas po owoce i warzywa udaje się do najbliższego supermarketu - tak jest po prostu wygodniej. Robiąc zakupy spożywcze, nie musimy tracić czasu na chodzenie po różnych sklepach i wszystko możemy kupić w jednym miejscu. W supermarketach obowiązuje samoobsługa, co część klientów wykorzystuje i w pewien „sprytny” sposób starają się zaoszczędzić na produktach sprzedawanych na wagę. To plaga zwłaszcza w sklepach sieci Biedronka, która apeluje do swoich klientów, by się opamiętali. 

Biedronka ma apel do klientów

Zaletą supermarketów jest to, że możemy w spokoju obejrzeć każdy produkt nim zdecydujemy się go kupić, bez obawiania się, że blokujemy kolejkę. Ma to jednak i złe strony, zwłaszcza dla sklepów. Od jakiegoś czasu sklepy sieci Biedronka zmagają się z problemem, jakim jest naruszanie integralności warzyw i owoców. Na czym to polega?

Zobacz także:

Wiele z nich sprzedaje się na wagę, wobec czego niektórzy klienci specjalnie pozbywają się pewnych części owoców i warzyw, żeby zapłacić mniej. Ma to miejsce w przypadku kalafiorów, których liście są po prostu przez klientów odrywane. Biedronka zwracała już na to uwagę w przeszłości podkreślając, że nie wolno tak robić:

Liście kalafiora stanowią integralną część warzywa, chroniącą ją przed nadmierną utratą wilgoci - czytamy na businessinsider.com.pl.

Ponadto, wówczas w sklepach Biedronka na dziale z warzywami zawisły tabliczki informujące klientów o tym, że liści odrywać nie wolno: Bardzo prosimy nie odrywać liści z kalafiora. Towar jest sprzedawany na wagę, a nie na sztuki. Dziękuję

Prośby do klientów nic nie dają

Dziennikarze Interii postanowili sprawdzić, czy apele Biedronki odniosły skutek. Niestety, kalafiory wciąż są pozbywane integralnej ich części. Redaktorzy odwiedzili jeden ze sklepów sieci w Poznaniu i wybrali się tam rano w dzień, w którym kalafiory były na promocji i sprzedawano je po 5,99 zł za kg. Pomimo, że sprzedaż dopiero się rozpoczęła, w skrzynce z kalafiorami już można było zauważyć wiele poobrywanych liści. Jak donoszą dziennikarze Interii, pracownicy z którymi rozmawiali stwierdzili, że niebawem klienci zaczną obierać banany ze skórek przed zakupem. 

Nie mam już siły, ani czasu w nawale obowiązków, by pilnować klientów przy kalafiorach. Ludziom można powtarzać, ale nikt ich do nieobrywania zmusić nie może. To, że ktoś zostawia liście w skrzynce i robi tam bałagan, to wystawianie świadectwa o samym sobie - powiedziała pracownica Biedronki w rozmowie z Interią. 

Czym grozi obrywanie liści kalafiora w sklepie?

Tym, którzy stosują takie praktyki przypominamy, że są one zabronione nie tylko przez regulamin sklepu, ale i przez prawo. Zgodnie z art. 124 Kodeksu wykroczeń: Kto cudzą rzecz umyślnie niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, jeżeli szkoda nie przekracza 800 złotych, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny. Oznacza to, że klient, który umyślnie uszkadza towar, na przykład odrywając liście z kalafiorów czy „ogonki” z pomidorów i papryki, musi się liczyć z konsekwencjami. Takie działanie może zostać potraktowane przez sklep jako celowe uszkodzenie towaru.

Inne praktyki niezgodne z prawem, jakich dopuszczają się klienci supermarketów, jest celowe skanowanie drogich towarów na kasie samoobsługowej jako tańsze - na przykład pomidorów jako buraki. Może to zostać potraktowane jako kradzież lub oszustwo. W pierwszym przypadku taki klient ma sporo szczęścia, ponieważ w świetle prawa kradzież może być karana aresztem do 30 dni, ograniczeniem wolności do 2 miesięcy lub grzywną do 5 tys. zł, ale tylko w przypadku, gdy zostanie uznana za wykroczenie. Jeśli uzna się ją za przestępstwo, to wówczas grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. 

Coraz częściej sądy uznają takie pomysły właśnie za kradzież, choć bywają też traktowane jako oszustwo. Wtedy kary są znacznie surowsze i takiemu klientowi może grozić nawet kara więzienia od 6 miesięcy do 8 lat.