Nosicz to tatrzański tragarz charakterystyczny dla słowackiej części Tatr. I choć brzmi to jak relikt przeszłości, zawód ten wciąż istnieje. To profesja z historią sięgającą pierwszych schronisk w Tatrach, wymagająca niewiarygodnej siły fizycznej, hartu ducha i miłości do gór. Wykonuje ją niewiele osób, w tym tylko jeden Polak.
Czym zajmuje się nosicz tatrzański? Tylko jeden Polak na świecie uprawia ten zawód
Nosicz tatrzański to osoba, która transportuje ładunki do górskich schronisk, pokonując długie i trudne szlaki. Praca nosicza polega na wynoszeniu wszystkiego, co jest potrzebne do funkcjonowania schronisk: jedzenia, napojów, materiałów opałowych, a czasem nawet elementów niezbędnych do remontów. Co istotne, nosicze nie używają żadnych pojazdów czy mechanicznych wspomagaczy. Wszystko, co niosą, musi zostać zapakowane w specjalne stelaże i wyniesione siłą własnych mięśni.
Zobacz także:
Ładunki, jakie dźwigają nosicze, to nie drobne paczki, lecz prawdziwe kolosy – waga transportowanych towarów waha się od 60 do 80 kilogramów. Pokonanie stromej, kamienistej trasy z takim obciążeniem wymaga nie tylko doskonałej kondycji, ale także odporności na ból, wytrwałości i hartu ducha. Nie bez znaczenia jest również znajomość gór i ich nieprzewidywalnych warunków, ponieważ praca nosicza to codzienne zmaganie się z pogodą, która w Tatrach potrafi być bezlitosna.
Jedynym Polakiem, który wykonuje zawód nosicza tatrzańskiego, jest Jakub Kaczmarek. Mężczyzna z profesją związany jest już od 18 lat, a pracuje w Chacie pod Rysami. W sezonie od czerwca do końca października, czyli w okresie dostępności szlaków powyżej schronisk w Tatrach Słowackich, dostarcza zaopatrzenie do najwyżej położonego schroniska w całych Tatrach, a jego rekordowy ładunek dostarczony do schroniska to 125 kg. Jakub Kaczmarczyk ma także inny swoisty rekord, to trzykrotne wejście w ciągu jednej doby z polanki nad Popradzkim Stawem do Chaty pod Rysami ze stukilogramowym ładunkiem na plecach.
Gdzie pracuje nosicz tatrzański?
Nosicz tatrzański to wyjątkowa profesja, której korzenie sięgają czasów, gdy Tatry zaczęły przyciągać pierwszych turystów, a schroniska stawały się niezbędnym punktem wypraw. W dzisiejszych czasach zawód ten jest na wymarciu, ale wciąż budzi ogromny podziw i szacunek. To właśnie nosicze tatrzańscy, na własnych plecach, dostarczają zaopatrzenie do schronisk położonych wysoko w górach, gdzie inne metody transportu – nawet te nowoczesne – nie zdają egzaminu.
Początki zawodu sięgają XIX wieku, kiedy nie istniała żadna infrastruktura umożliwiająca dostarczanie zaopatrzenia do schronisk górskich, więc wnoszenie wszystkiego na plecach było jedynym rozwiązaniem. Wówczas nosicze byli nieodzownym elementem życia górskiego, a ich praca była traktowana jako powołanie. Z biegiem lat, rozwój technologii i infrastruktury drogowej sprawił, że zawód ten zaczął zanikać. Mimo to, w niektórych miejscach, gdzie warunki terenowe uniemożliwiają użycie nowoczesnych środków transportu, profesja nosicza przetrwała. W Tatrach istnieje kilka schronisk, do których wciąż regularnie dostarczane są ładunki przez nosiczy. Te miejsca znajdują się na tak dużych wysokościach lub w tak trudno dostępnych lokalizacjach, że nie ma innej możliwości ich zaopatrzenia. To:
- Schronisko pod Rysami - 2250 m n.p.m.(Chata pod Rysmi),
- Schronisko Téryego - 2015 m n.p.m. (Téryho chata),
- Schronisko Zbójnickie - 1960 m n.p.m. (Zbojnícka chata),
- Schronisko Zamkovskiego - 1475 m n.p.m. (Zamkovského chata),
- Schronisko Štefánika w Niżnych Tatrach.
Nosicz okrzyknięty legendą. Na plecach wniósł ponad 200 kilogramów
Ladislav „Laco” Kulanga to postać, która na stałe wpisała się w historię Tatr, nie tylko jako człowiek o niebywałej sile fizycznej, ale także jako osoba z niesamowitym podejściem do życia i pracy. Kulanga zaczynał swoją przygodę z dostarczaniem zaopatrzenia do tatrzańskich schronisk w 1968 r., gdy miał zaledwie 19 lat. Dla niego praca ta była czymś więcej niż tylko sposobem na życie – przynosiła mu szczęście i spokój. Jak sam mówił: „Noszę to dla siebie, a nie dla ciężarów”. Najbardziej spektakularny wyczyn Kulangi, który na stałe zapisał się w historii, to wniesienie w 1993 r. ładunku o masie 207 kg do Chaty Zamkowskiego w Dolinie Małej Zimnej Wody. Rekord ten nie został do tej pory pobity.
Inne imponujące osiągnięcia Kulangi to wniesienie 151 kg do Chaty Téry’ego w Dolinie Pięciu Stawów Spiskich oraz 141 kg do Schroniska Zbójnickiego w Dolinie Staroleśnej. Po jego śmierci we wrześniu 2020 r. Tatry straciły nie tylko niezrównanego siłacza, ale przede wszystkim człowieka, który żył w pełnej harmonii z górami. Jego postać została upamiętniona na specjalnej wystawie zorganizowanej przez pracowników Skalnatej Chaty. Warto dodać, że od 2018 r. zawód nosicza widnieje na liście niematerialnego dziedzictwa kulturowego Słowacji.