Pranie w PRL-u było nie tylko koniecznością, ale i swego rodzaju rytuałem. W domach, gdzie nie było jeszcze automatycznych pralek, trzeba było włożyć sporo wysiłku, by uzyskać czyste ubrania. Jednak środki piorące, choć często dostępne tylko w ograniczonej ilości, miały swoje stałe miejsce w polskich domach. Jakie proszki towarzyszyły gospodyniom domowym w tamtych czasach? Jak wyglądał proces prania i co się stało z producentami tych kultowych detergentów?
Tych proszków używaliśmy w PRL-u. Kto je produkował?
Radion był jednym z najbardziej rozpoznawalnych proszków w PRL-u. Znany ze swoich właściwości wybielających, świetnie sprawdzał się do prania białych tkanin. Reklamowany był jako środek, który „usuwa brud bez szorowania”, co w czasach ręcznego prania było ogromnym atutem. Jego charakterystyczny, intensywny zapach pamiętają do dziś osoby, które używały go w swoich domach.
Zobacz także:
Cypisek to proszek, który często stosowano do prania ubranek dziecięcych i delikatnych tkanin. Był mniej agresywny od Radionu, a jego formuła miała chronić tkaniny przed nadmiernym zużyciem. W reklamach często podkreślano jego bezpieczeństwo i skuteczność w niskich temperaturach. Nazwa Cypisek, kojarząca się z bajkowymi postaciami, miała budzić sympatię i zaufanie.
iXi 65 to proszek, który można było znaleźć niemal w każdym domu. Jego dużym atutem była uniwersalność – nadawał się zarówno do prania ręcznego, jak i do pierwszych pralek wirnikowych. Reklamowano go jako skuteczny środek na uporczywe plamy, co sprawiało, że cieszył się uznaniem gospodyń domowych. Powstał w 1965 roku, stąd zapewne jego nazwa. Ponadto ixi 65 zasłynął z pewnej teorii dotyczącej jego receptury. Więcej na ten temat dowiadujemy się ze strony Muzeum Życia w PRL na Facebooku:
Pierwszy nowoczesny środek do prania w Polsce. Nie na mydle i sodzie, tylko na prawdziwych detergentach. Jedna z wersji powstania mówi o tym, że receptura tego proszku była wykradziona przez polski wywiad Amerykanom - przekazuje przedstawiciel muzeum na Faceboooku. - Druga, mniej intrygująca mówi o tym, że po prostu została stworzona przez zespół zresztą późniejszego jednego z ministrów. Do tej pory nie zostało rozstrzygniete, która z wersji jest prawdziwa - dodaje.
Pollena 2000 pojawiła się w późniejszych latach PRL-u i była symbolem nowoczesności. Jej opakowania wyglądały bardziej „zachodnio”, a formuła była dostosowana do coraz popularniejszych pralek automatycznych. Pollena 2000 miała być odpowiedzią na rosnące potrzeby Polaków, którzy zaczynali marzyć o bardziej komfortowym praniu. To właśnie w reklamie proszku Pollena 2000 z początku lat 90. padły kultowe słowa: „Ojciec, prać?”.
Jak w czasach PRL-u robiono pranie?
W czasach PRL-u pranie było czasochłonnym procesem, zwłaszcza gdy nie miało się dostępu do nowoczesnych pralek. W wielu domach nadal dominowało pranie ręczne. Ubrania namaczano w dużych baliach lub wannach z gorącą wodą i proszkiem, a następnie intensywnie pocierano, często przy użyciu tarki. To wymagało siły i cierpliwości, zwłaszcza w przypadku mocno zabrudzonych tkanin.
Z czasem w polskich domach zaczęły pojawiać się pralki wirnikowe, które choć uprościły proces prania, to nadal wymagały dużej ilości pracy. Jednym z najpopularniejszych modeli była tzw. frania – pralka z wirującym bębnem, do której wodę należało wlewać ręcznie i po każdym cyklu wymieniać. Po praniu ubrania trzeba było dodatkowo wypłukać i wykręcić ręcznie lub przy pomocy specjalnej wyżymaczki.
Dopiero w latach 80. zaczęły pojawiać się pierwsze pralki automatyczne, ale były one rzadkością. Większość rodzin nadal korzystała z tradycyjnych metod prania, traktując soboty jako dzień przeznaczony na domowe porządki, w tym także walkę z plamami przy pomocy Radionu, ixi 65 czy Cypiska.
Co się stało z firmami, które w PRL-u produkowały środki piorące?
Po upadku PRL-u wiele firm produkujących środki piorące nie przetrwało transformacji ustrojowej. Część marek, takich jak Radion czy ixi 65, zniknęła z rynku, ustępując miejsca zagranicznym detergentom, które zaczęły dominować w polskich sklepach. Przemiany gospodarcze sprawiły, że rodzime przedsiębiorstwa nie były w stanie konkurować z globalnymi koncernami.
Niektóre firmy, jak Pollena, przetrwały zmianę systemu, choć w innej formie. Pollena została przekształcona i obecnie jej produkty funkcjonują pod innymi nazwami. Marka ta została wchłonięta przez międzynarodowe korporacje, ale wciąż istnieją środki czystości nawiązujące do jej tradycji.
Dziś po dawnych proszkach z PRL-u pozostały jedynie wspomnienia. Współczesne detergenty są nowocześniejsze, bardziej skoncentrowane i skuteczniejsze, ale nie mają już tego charakterystycznego zapachu i klimatu, który pamiętają starsze pokolenia. Dawne proszki może nie były idealne, ale miały swój niepowtarzalny urok, który do dziś budzi nostalgię.
fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe