Hard dyskont to rodzaj sklepu detalicznego, którego cechą charakterystyczną jest oferowanie bardzo niskich cen przy zachowaniu np. skromnego wyglądu wnętrz, rezygnacji z reklamy czy sprzedaży towaru prosto z palet. W ten sposób ograniczane są koszty operacyjne, za to pojawia się możliwość obniżania cen bezpośrednio dla klientów. Przykładem hard dyskontu działającego w Polsce jest Myprice.
Pierwsze placówki spod tego szyldu otwarte zostały w 2024 r., ale dalsza ekspansja nie jest wykluczona. Problemem jest jednak to, że sklepy Myprice są wprowadzonymi po cichu „następcami” skompromitowanej sieci Mere, a za jedno i drugie odpowiadają rosyjscy biznesmeni. Skompromitowanej, bo po wybuchu wojny w Ukrainie sklepy Mere zostały zbojkotowane. Nie przeszkodziło to jednak, by Rosjanie nadal próbowali swoich sił na polskim rynku. Czy możemy spodziewać się reakcji rządzących?
Zobacz także:
Myprice w Polsce. Hard dyskont oferuje niskie ceny, a towar sprzedaje z palet
W dyskontach Myprice towar znajduje na paletach, a ceny wydrukowane są na białych lub żółtych kartkach. Jeśli mowa o pieczywie czy owocach i warzywach, oferta jest bardzo skromna. Zdecydowanie więcej jest produktów o długim terminie przydatności tj. makaronów czy tych w puszce. Nie brakuje chemii i tekstyliów, nie ma za to papierosów i alkoholu (poza jedną marką ukraińskiej wódki). Większość towaru to marki albo nikomu nieznane, spora część to produkty nieopatrzone żadną marką. Co ciekawe, w Myprice nie ma lodówek, są za to całe chłodzone pomieszczenia, gdzie na półkach leżą wędliny czy nabiał.
Jak prezentują się ceny w Myprice? Jak wylicza Wyborcza.biz, serek waniliowy 140 g kosztuje 86 groszy, groszek konserwowy 400 g to koszt 2,47 zł, konserwa z kurczaka 97,5 proc. mięsa 525 g - 9,1 zł, jajka (kaliber S) - 5,25 zł za 10 sztuk, szprot w oleju 320 g - 5,41 zł, śmietana 12% 400 g - 1,49 zł, a krem do rąk 100 ml - 2,42 zł. Rzeczywiście jest tanio. A skąd pochodzą produkty? Głównie z Ukrainy, Kazachstanu i Białorusi, ale także z Polski.
Tani hard dyskont w Polsce. Klienci nie wiedzą, że to sklep rosyjskich biznesmenów
Pierwszy w Polsce sklep pod szyldem Myprice ruszył w Siedlcach w połowie 2024 r., kolejny został otwarty w Olszewie-Borkach (woj. mazowieckie). Jak przekazuje portal wiadomoscihandlowe.pl, operator sieci zabezpieczył lokalizacje pod następne trzy sklepy, wszystkie na ścianie wschodniej. Placówki zostały otwarte po cichu, bez większego rozgłosu czy reklamy. Nie bez powodu. Właścicielom zależało, by tylko lokalnie było wiadomo o istnieniu nowych hard dyskontów. W przeciwnym razie rosyjski rodowód działalności mógłby szybko znaleźć się pod ostrzałem. W tym momencie wielu klientów nie zdaje sobie sprawy, że kupuje w sklepie należących do rosyjskich biznesmenów.
Tak wynika z relacji portalu wiuadomoscihandlowe.pl. Przedstawiciele redakcji pojechali do jednego ze sklepów Myprice, by przyjrzeć się asortymentowi i porozmawiać z klientami sklepu. Jak przekazują, żadna z osób, z którą rozmawiali, nie była świadoma pochodzenia działalności hard dyskontu. Nie dziwi to jednak, bo nazwa czy pochodzenie towaru nie sugerują, by placówka miała jakiekolwiek powiązania z Moskwą.
To naprawdę rosyjski sklep? Co pan mówi, coś podobnego... A cały czas było mówione, że to jest polski sklep, przeniesiony z Ukrainy. Że skoro tam wojna, to go tutaj przenieśli — powiedziała jedna z rozmówczyń portalu wiadomoscihandlowe.pl.
Kiedyś Mere, dzisiaj Myprice. Rebranding skompromitowanej sieci hard dyskontów
Zaczęło się od sieci Mere, za którą stała spółka Torgservis PL (czyli również ta od Myprice). Jej wspólnikami są bracia Andriej i Siergiej Szneiderowie, biznesmeni wywodzący się z rosyjskiego Krasjonarska. Brand Mere wymyślono na potrzeby krajów Unii Europejskiej, a w samej Polsce pierwsze sklepy pod tym szyldem ruszyły w 2020 r. Według pierwotnych zapowiedzi firma miała otworzyć aż 105 dyskontów nad Wisłą, jednak na przestrzeni dwóch lat powstało tylko 10. Dalszy rozwój zatrzymała wojna w Ukrainie — rosyjski brand został zbojkotowany i szybko wycofał swoje biznesy z Polski i innych krajów Europy Zachodniej. Ukraina z kolei nałożyła sankcje na Siergieja Szneidera oraz jego matkę Walentynę (która rozwijała biznesy handlowe w Rosji).
Nie zatrzymało to jednak biznesmenów na tyle, by całkowicie zniknąć z europejskiego rynku. Jak dowiedział się portal wiadomoscihandlowe.pl, porzucono jedynie szyld Mere, ponieważ kojarzył się z Rosją, natomiast zdecydowano się na rozkręcenie nowej sieci — Myprice, której rosyjskie pochodzenie zatuszowano. Sklepy te pojawiły się nie tylko w Polsce, ale też w Belgii, we Francji i w Niemczech. Dodajmy, że w polskim KRS-ie Siergiej Szneider figuruje nie jako Rosjanin, lecz jako obywatel Grenady, z rezydencją podatkową na Węgrzech.
W grudniu ub. r. sprawą zainteresowało się Ministerstwo Rozwoju i Technologii. W komentarzu dla portalu wiadomoscihandlowe.pl resort wskazał:
W ocenie Ministerstwa Rozwoju i Technologii działalność gospodarcza rosyjskich oligarchów powinna być zdecydowanie ograniczana zarówno w Polsce, jak i w Unii Europejskiej. Przytoczona przez pana redaktora działalność spółki zostanie przeanalizowana pod kątem podjęcia konkretnych działań - czytamy w oświadczeniu.
Jak dotąd resort nie poinformował, czy podjęte zostały jakiekolwiek kroki w związku z działalnością rosyjskich biznesmenów na terenie Polski.